cvdodatkowe informacjepracelinki
 

 

 

 

 

 


publiczna chlostafilm

"Barmanka bez znajomości języka
do pracy
w Belgii"

Projekt zrealizowany w ramach Silesia Art Biennale.

Jednym z zabytków Bystrzycy Kłodzkiej jest kamienny pręgierz umieszczony na Małym Rynku. Napis wyryty na pręgierzu ma charakter moralizatorski i głosi: DEUS IMPIOS PUNIT – Bóg każe bezbożników. Z historii dotyczącej pręgierza dowiadujemy się, że 27 października 1571 roku została dokonana tam chłosta na dwóch prostytutkach, które następnie zostały wygnane z miasta.

Kiedy zaproszono mnie do wzięcia udziału w Silesia Art Biennale moje wiadomości na temat prostytucji ograniczały się do stereotypowych opinii. Byłam przekonana, że w prostytucji pracują kobiety, które wybierają swój zawód dobrowolnie, bez żadnego przymusu. Jedne z powodów wybujałego temperamentu seksualnego, inne z powodów materialnych.

Jak się wkrótce dowiedziałam, prostytucja zawiera nieskończoną ilość odcieni i nie jest zjawiskiem, które w prosty sposób można nazwać i sklasyfikować. Tak samo jak wymykają się prostemu opisowi powody pchające kobiety do prostytucji. Według dziennikarki Isabel Pisano, która swoje rozmowy z prostytutkami zapisała w książce „Dziwka” zaledwie 4 procent prostytutek oddaje się dobrowolnie. Reszta z tych kobiet jest do tego zmuszona przez sytuację życiową (najczęściej finansową) lub zmuszana wbrew własnej woli (zwerbowana, kupiona czy przemycona przez mafie handlarzami kobiet).
Jak podaje ONZ handel ludźmi - dziećmi i kobietami zmuszanymi do prostytucji oraz pracownikami zmuszanymi do niewolniczej pracy - jest najbardziej dochodowym przestępstwem w Europie. Zyski z niego wynoszą rocznie 2,5 mld euro, a liczba ofiar rośnie o 50 proc. rocznie. Trudno jest dokładnie oszacować ile osób każdego roku pada ofiarą handlarzy ludźmi. Szacuje się, że jest to od 700 tys. do 2 mln osób. Podaje się, że ok. 80% ofiar to kobiety, a połowa z nich nie jest nawet pełnoletnia. Około 200 tysięcy z nich to kobiety przeznaczone do pracy w prostytucji.

W liczbie tej jest 15 tysięcy Polek.

Jest to liczba kobiet, które najczęściej nie podjęły samodzielnej decyzji o prostytuowaniu się, tylko zostały do tego zmuszone. Jak podają organizacje społeczne zajmujące się tym problemem, gangi handlujące ludźmi są bardzo hermetyczne i trudne do rozpracowania. Ofiary boją się mówić o swojej tragedii, a wyplątanie się z mafijnej układanki często bywa niemożliwe.Informacje, jakie udało się zgromadzić na temat handlu kobietami, wskazują, iż od początku lat 90 coraz więcej ofiar wywodzi się z Europy Środkowo-Wschodniej, wcześniej dotyczyło to głównie kobiet z Azji, Ameryki Południowej oraz Afryki. Zmiany te dokonały się w wyniku przekształceń geopolitycznych ostatnich 20 lat; rozpad bloku sowieckiego, radykalne zakwestionowanie ideologii komunistycznej, globalizację komunikacji. Wszystkie te procesy wynaturzyły wizję "wyzwolenia seksualnego" właśnie na korzyść swobodnego traktowania kobiety jako towaru. Polska odgrywa wieloraką funkcję w handlu kobietami; jest krajem pochodzenia ofiar (ofiary z Polski wywozi się do większości państw europejskich: Niemcy, Holandia, Belgia, Hiszpania, Grecja, Włochy, Wielka Brytania i inne), docelowym (głównie dla ofiar zza granicy wschodniej – z Białorusi, Bułgarii, Rumunii, Ukrainy oraz innych) oraz tranzytowym (przez teren Polski biegnie szlak handlu ludźmi, głównie ze Wschodu na Zachód.

Pierwsze informacje o handlu polskimi kobietami napłynęły na początku lat dziewięćdziesiątych do Polskiego Stowarzyszenia Feministycznego (PSF) z holenderskiej Fundacji Przeciwko Handlowi Kobietami (Stichting Tegen Vrouwenhandel – STV). W 1995 roku Polki stanowiły najliczniejszą grupę w seks biznesie w Holandii i Niemczech. Z tego też powodu Holenderki z Fundacji Przeciwko Handlowi Kobietami z Amsterdamu dotarły do Warszawy w poszukiwaniu współpracownic w walce z problemem. Dopiero wtedy odkryto w Polsce proceder handlu kobietami. Zajęły się tym polskie feministki, które w 1997 roku stworzyły fundacje pozarządową "La Strada" pomagającą ofiarom handlu ludźmi. To one prowadziły pierwsze szkolenia dla policjantów, straży granicznej czy prokuratorów. Do tej pory zgłoszenia na policje były bardzo nieliczne, często bagatelizowane, dlatego powszechnie uważano, że problem nie istnieje. W związku z ostracyzmem społecznym jaki otacza prostytucję, kobiety niechętnie zgłaszają się jako pokrzywdzone. Kobiety, które doświadczyły handlu często napotykają na barierę niezrozumienia społecznego, które z góry je piętnuje, upatrując winę tego co ich spotkało w ich zachowaniu. Jednak trzeba zdawać sobie sprawę z tego, że ofiary najczęściej są werbowane spośród bardzo młodych dziewczyn, które mimo dojrzałości fizycznej nie są jeszcze ukształtowane psychicznie i emocjonalnie w związku z tym łatwo można nimi manipulować.

Istnieje kilka metod werbowania. Najbardziej popularne to: na pracę (w innej profesji niż prostytucja!) oraz metoda na tzw. loverboya, czyli mężczyznę, który rozkochuje dziewczynę, a następnie zmusza ją do prostytucji w imię miłości, bądź odsprzedaje ją handlarzowi w czasie wspólnego wyjazdu zagranicznego.

Wyniki badań amerykańskich dowodzą, że prostytutki mają typowe objawy stresu pourazowego, które dotykają ludzi po gwałcie, katastrofach i innych ekstremalnych przeżyciach. Dręczy je głębokie poczucie winy, które zmniejszają poprzez mechanizmy obronne, takie jak zaprzeczenie.

"Ofiary handlu ludźmi zostały przekonane, że nadają się tylko do wykorzystania. Zostały sprowadzone do roli przedmiotu i trudno jest im z powrotem zacząć myśleć o sobie. Podejmować decyzje i myśleć o sobie w kategoriach własnych praw".
Irena Dawid – Olczyk, fundacja La Strada

Prostytucje przez stulecia powszechnie tolerowano, usprawiedliwiano i traktowano jako "mniejsze zło". Tak jest do dzisiaj. Jednak pod "pięknie haftowanym płaszczykiem" agencji towarzyskiej kryje się często dramat kobiet. Mimo tego zdecydowanie łatwiej jest wierzyć, że problem ten nie istnieje, a kobiety tam pracujące robią to z własnej woli.

Z badań wynika, że z usług prostytutek korzysta co dziesiąty Polak, jak często trafia on na kobietę prostytuującą się wbrew swojej woli, zatem pochodzącą z handlu trudno oszacować…

Moja praca zrealizowana w Bystrzycy polegała na odtworzeniu chłosty z 1571 roku. Cały plac o średnicy 6 metrów oraz pręgierz o fallicznym kształcie został przykryty różową tkaniną. Na tkaninie wyszyto przy użyciu cekinów 100 różnych imion żeńskich tak, aby każda kobieta mogła odnaleźć swoje imię jako potencjalnej ofiary handlu. Chłosty dokonał kat, mężczyzna ubrany na czarno w skórzanej kominiarce na głowie, jako symbol obrazu współczesnego oprawcy. Chłostane były dwie lalki naturalnego wzrostu kobiety. Stroje jakie miały na sobie nie były strojami z epoki, ponieważ wydarzenia z 1571 roku były jedynie pretekstem do zwrócenia uwagi na aktualny problem. Pod materiałem, do bruku przykleiłam print screeny z wiadomościami dotyczącymi handlu kobietami. Na zewnątrz była piękna różowa scena z błyszczącymi w słońcu cekinowymi imionami, a pod spodem ukryta przykra prawda. Oprócz tego każdy ze zgromadzonych przy chłoście otrzymał pudełko specjalnie przygotowanej edycji zapałek. Na przedniej stronie pudełka umieściłam zdjęcie uśmiechniętej dziewczyny, na tylniej informację mówiącą o liczbie ofiar oraz o sposobie werbowania kobiet. W środku zamiast zapałek było wyznanie kobiety, która doświadczyła handlu. Każde wyznanie zostało przepisane odręcznie. Wyznania były autentyczne i pochodziły z fundacji La Strada. Zdjęcia wykorzystane na zapałkach otrzymałam od moich koleżanek, studentek oraz ich córek. Również w przepisywaniu wyznań pomogły mi moje koleżanki, które przed moim wyjazdem do Bystrzycy przepisały w sumie ponad 100 listów. Na miejscu przez kilka dni "okupywałam" pręgierz. Każdy kto tylko chciał mógł na miejscu wyszywać ze mną imiona oraz przepisywać wyznania. Chętnych nie brakowało… Była to również sposobność do rozmowy, gdyż nasze działania wzbudzały zainteresowanie przechodzących przez Mały Rynek ludzi – mieszkańców oraz turystów.

Byłabym niezwykle niewdzięczną osobą gdybym nie podziękowała osobom zaangażowanym w mój projekt. Dziękuję Witoldowi Stelmachniewiczowi za wcielenie się w rolę kata. Moim studentkom, koleżankom oraz córkom koleżanek i siostrze, które użyczyły swoich zdjęć do zapałek: Zuzie Buk, Ani Przybyło, Kasi Hajto, Kasi Kowalskiej, Dorocie Wołoszyńskiej, Ani Folek, Marii Apoleice, Yasmine Shaban, Suzanne Shaban, Wiktorii Stelmachniewicz, oraz Joannie Demko. Mamie oraz koleżankom, które przepisywały dla mnie wyznania kobiet: Teresie Demko, Gosi Żukowskiej, Kasi Kowalskiej, Ani Folek. A także wszystkim osobom, które razem ze mną wyszywały i przepisywały pod pręgierzem na Małym Rynku w Bystrzycy Kłodzkiej. Przyjęcie oraz zaangażowanie z jakim spotkałam się w Bystrzycy przerosło moje oczekiwania. Rozmawiający ze mną ludzie wyrażali duże zainteresowanie oraz chęć solidaryzowania się przeciw procederowi handlu kobietami. Szybko przekonałam się, że właściwe przedstawienie problemu jest w stanie zjednać osoby, których empatii nie spodziewałabym się wcześniej.
Zaskoczyły mnie również swoim niezwykle ciepłym podejściem i ogromnym zaangażowaniem osoby związane z organizacją Silesia Art Biennale w Bystrzycy. Krysia Kolonko razem z Kajetanem Dyrdą z Artystyki pomagali mi angażując się każdego dnia mojego pobytu. Poczynając od organizowania chętnych do wspólnego wyszywania i przepisywania, poprzez reklamowanie akcji, pomoc fizyczną, a kończąc na opiece towarzyskiej w postaci przepysznych posiłków i interesujących rozmów w ich pięknym domu. Ogromnie wdzięczna jestem również Panu Dyrektorowi Muzeum Filumenistycznego Tomkowi Nowickiemu oraz jego załodze, która cierpliwie znosiła wszystkie moje liczne prośby i zawsze stała w gotowości do pomocy (nawet po godzinach pracy!). W końcu dziękuję Agnieszce Chodysz za wnikliwe dopatrzenie każdej kwestii – za niemalże całodobową pomoc. Przepraszam tych, których pominęłam, a wiem, że takich osób zostało wiele…

 

lista książek i filmów na temat
handlu kobietami do wymuszonej prostytucji